Violetta Rosińska przez 22 lata pracowała na stanowisku Psychologa w Zespole Szkół Specjalnych im. Stefana Kopcińskiego w Aleksandrowie Łódzkim. Stworzyła także i prowadziła Stowarzyszenie Działające Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych i Ich Rodzin INNA BAJKA, którego była Prezesem, a jej siostra -  Ilonka Rafalska - Honorowym Członkiem.

Psycholog…Prezes…

Kiedy napisałam te słowa, uświadomiłam sobie, że to o wiele za mało, że chciałabym opowiedzieć o niej jako o człowieku, wspaniałym przyjacielu, opoce wielu z nas;

że chciałabym ocalić od zapomnienia jej przebogatą i niebywale skomplikowaną osobowość;

przedstawić jej obraz tak, aby te proste słowa nabrały prawdziwej treści, abyście wiedzieli, jak niezwykłym, niezastąpionym człowiekiem była.

Nasza Viola…

Niebywale przenikliwa, inteligentna, błyskotliwa, obdarzona oryginalnym poczuciem humoru – nie znam drugiej takiej osoby, z którą tyle razy płakałam ze śmiechu.

Pełna energii, woli walki, działania, przepełniona pomysłami.

Wiecznie zajęta wieloma sprawami, problemami natury psychologiczno-pedagogicznej, zawsze niemająca czasu i zawsze ten czas znajdująca, dla tych którzy tego potrzebowali.

Ilu z nas doświadczyło jej empatii, kiedy wchodząc do jej gabinetu pytali: - Violu, bardzo jesteś zajęta? A ona zza sterty dokumentów, orzeczeń, zza laptopa odpowiadała: - Tak, właśnie mam masę pracy. Ale wystarczyło jedno jej spojrzenie na człowieka, żeby odsunęła papiery, odłożyła pracę i skoncentrowała się na osobie, która jej potrzebowała: „Siadaj i mów!”

Nie ma osoby, której odmówiłaby pomocy czy wsparcia. Nie kierowała się osobistymi przesłankami. Była bezinteresowna… a przy tym niebywale skromna. Nie lubiła być chwalona, wywyższana w jakikolwiek sposób.

Pamiętam, jak przed ostatnim śródsemestralnym zebraniem Rady Pedagogicznej miałam zamiar podziękować jej za wspaniała pracę, wielkie zaangażowanie, powiedzieć publicznie jak bardzo to cenię – poprosiła, żebym tego nie robiła. – Daj spokój – powiedziała – robię to co do mnie należy, to jest moja praca, nikt mi nie musi dziękować za moje obowiązki.

Nasza Viola…

Nigdy nie stała w pierwszym rzędzie. Nawet na fotografiach trudno ją odnaleźć. Często, jeśli jest, to tylko połowicznie, lekko odwrócona od obiektywu lub z twarzą przesłoniętą włosami.

Widzę ją, jej maleńką, drobną postać z burzą niesfornych, rozwianych loków, jak przemierza szybkim, energicznym krokiem dziedziniec szkoły, korytarze w budynku i zawsze się śpieszy, bo tyle przecież jest do zrobienia:

trzeba zorganizować wycieczkę;

 może weekend w szkole, bo przecież dzieci tak to lubią, czekają na to;

może jakiś nowy projekt;

coś niedobrego się dzieje z którymś uczniem – trzeba wybadać, co się za tym kryje i przedsięwziąć środki zaradcze;

konflikt w klasie – trzeb go rozwiązać;

przebadać uczniów;

zająć się rodzicami,

poćwiczyć, iść na spacer, nauczyć kogoś czegoś nowego;

jechać na szkolenie, zorganizować warsztaty profilaktyczne…..

spotkać się z dziewczynami.

Widzę ją, jak siedzi na tarasie w swoim domu wśród pięknych, kolorowych  kwiatów, które sama zasadziła i wyhodowała. Bo kochała kwiaty, polne, dzikie rośliny, zapach lasu, naturę, piękne plenery.

Ale przede wszystkim kochała swoich najbliższych, swoją rodzinę, rodziców, siostrę, siostrzeńców, męża i Martynkę.

Tyśka…

Viola była z niej taka dumna. Bardzo często o tym mówiła. Tak jakby nie mogła się wciąż nadziwić, że ma takie wspaniałe dziecko, że tak jej się udało!

Kochała też swoją pracę, naszą szkołę, uczniów, których miała pod opieką.

Nie bój się – mówiła – dasz radę! Potrafisz! Uda ci się! Będzie dobrze!  – tyle razy słyszeliśmy wszyscy z jej ust słowa wsparcia.

Nad nikim się nie użalała,  nie litowała, ale głęboko  współodczuwała z każdym i szukała rozwiązań problemów, które były jej powierzane.

Była wszędzie, była z nami i dla nas. Trudno opisać naszą stratę….

A jednocześnie – ja osobiście – mam bardzo silne poczucie jej obecności…. Bo człowiek, który tak wiele dał z siebie innym; który kreował życie; tworzył codzienną rzeczywistość w taki sposób, że wszystko stawało się łatwiejsze i lepsze -  nigdy nie odchodzi całkowicie.

Violu!

Dałaś nam coś takiego, czego nie potrafię opisać i nazwać słowami, ale wiem na pewno, że to zostanie i będzie trwać.

Wierzę głęboko, że jesteś teraz bezpieczna i spokojna.

Dziś żegnamy Cię nasza Pani Psycholog, Koleżanko, Opoko!

Violu ! Kochana Przyjaciółko, do zobaczenia!

Paulina Szafarz